Oh, say can you see, by the dawn's early light,
Zanim
zacznę, muszę się Wam do czegoś przyznać. Nie byłem, jak to się ładnie dzisiaj
mówi, fanbojem USA. Jechałem tutaj, z przekonaniem, że mnie się tu nie spodoba.
Że mnie ten kraj odrzuci, swoją kiczowatością i nierzeczywistością.
What so proudly we hailed at the twilight's last gleaming?
Przez
pierwsze dwa-trzy dni było inaczej. Amerykanie ujęli mnie swoją otwartością,
serdecznością, ciekawością świata. Krzemowa Dolina wreszcie oczarowała mnie technologicznymi
fajerwerkami, splendorem nowoczesności i zapowiedzią świata, który miał
nadejść. Konferencja AAAS, w której miałem przyjemność uczestniczyć, należała
do jednych z najlepszych i najbardziej stymulujących intelektualnie przeżyć.
Whose broad stripes and bright stars, through the perilous fight,
Jednak nawet
w tym pierwszym okresie ta fasada zdawała się niewiele bardziej prawdziwa niż
ulice Stars Hollow w Warner Bros. Studios. Głównie dlatego, że na konferencji
można było spotkać przedstawicieli wszystkich kolorów, pod warunkiem, że
odpowiada nam kolor biały, z wyraźnym dodatkiem Azjatów. Latynosi owszem, byli,
zajmowali się obsługą konferencji, natomiast ludzie o zdecydowanie ciemniejszym
kolorze skóry dzielili się na dwie kategorie – albo byli przyjezdnymi z krajów
afrykańskich, albo żebrali przy wejściu.
O'er the
ramparts we watched, were so gallantly streaming?
Skoro już
przy tym jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o tym, co mnie osobiście
najbardziej rzuciło się w oczy. Czyli tabunach, armiach bezdomnych, koczujących
gdzie popadnie. Ci ludzie są wszędzie, na placach, w autobusach, w metrze, w
pociągu, na dachu, w lodówce, nawet w puszkach z zupką Campbella.
To boli.
And the rockets' red glare, the bombs bursting in air,
Autentycznie.
To boli, kiedy wychodzisz z disneyowskiego musicalu o dzielnych gazeciarzach z
Nowego Jorku, żyjących nota bene na ulicy, którzy podjęli skuteczną walkę z
pazernym panem Pulitzerem. Praktycznie nikt z widzów nie zatrzymuje się, by dać
choć parę centów współobywatelom śpiącym na United Nations Square. Każdy z nas
wbijał oczy w chodnik, śpiesząc do domu, podśpiewując pod nosem piosenki biedaków,
którzy zatrzęśli możnymi. Każdy z nas ściskał w ręku pudełko z figurynką, którą
dostaliśmy z okazji premiery. Każdy z nas starał się nie słyszeć pytań, czy
ktoś z mijanych też kiedyś taką dostanie, skoro rozdają je za darmo.
Gave proof through the night that our flag was still there.
Wyobrażałem
sobie, że się zatrzymam. Że się kogoś z nich zapytam, czy ma może dziecko,
które z tej figurynki ucieszyłoby się bardziej niż ja. U którego nie pokryłoby
się kurzem na strychu. Widziałem siebie, jak okazuję wspaniałomyślność,
moralność i dobroć.
Ale się nie
zatrzymałem.
![]() |
Hollywood Blvd, Los Angeles, CA. Po prawej Oscar, po lewej żebracy. |
Tym szczytem
ludzkich możliwości, marzeń i pragnień, krańcowym rozwojem naszej, zachodniej
cywilizacji.
O say, does that star-spangled banner yet wave
O'er the land of the free and the home of the brave?
Wielu z nas nawet nie wie, że przechodzą koło bezdomnych...
OdpowiedzUsuń