![]() |
Honda Center, Anaheim, CA |
Honda Center, Anaheim, CA. Ta tutejsza hala widowiskowa wypełniona po brzegi, tłum
wiwatuje, owacja na stojąco. Ale nikt nie oklaskuje lokalnej drużyny hokejowej, moich ukochanych Kaczorów,
którymi właśnie wycierają sobie lodowisko wredoty z Tampa Bay. Tym bardziej, że
właśnie trwa telewizyjna przerwa na reklamy, takoż na lodowisku niewiele się
dzieje.
Nie, my sobie stoimy i honorujemy pana sierżanta US Army,
który jest na widowni. Właśnie nam powiedziano, że otrzymał medal honoru, co
spowodowało na widowni wybuch histerii. Lód tym czasem zmienia się, dziś już
chyba trzeci raz, w jedną wielką flagę USA.
Ja stoję również, no bo co mam robić? I klaszczę, ale aby
zachować resztki asertywności powstrzymuje się od gwizdania, krzyczenia „way to
go” i takich tam. Ja też mam swój honor. Muszę jednak przyznać, że przynajmniej
w moim sektorze odszczepieńców, którzy niespecjalnie mają chęć dołączać się do
wiwatów, jest wcale niemało.
W czym tkwi mój problem? Ja wierzę, że rzeczony sierżant naprawdę
jest osobą godną szacunku. Wiem, że to wcale nie jest proste znaleźć się na
linii frontu i wypełnić swój obowiązek. Niezależnie od mojej oceny sensowności
wojny, na której tenże człowiek mógł być, w pełni podziwiam i doceniam jego
poświęcenie.
![]() |
Problem decyzyjny w Anaheim - hokej, czy bejsbol? |
Nie podziwiam i nie doceniam natomiast traktowania go jak gwizdy.
Bo to automatycznie zmienia perspektywę patrzenia na wojnę jako taką – to już
nie jest przerażająca, potworna konieczność, smutny obowiązek. Przed oczami
stają nam niezliczone sceny z propagandowych filmów o dzielnych amerykańskich
chłopcach, którzy z honorem biją się o wolność i demokracje. Przez tego typu
działania staje się ona czymś pożądanym, oklaskiwanym, pięknym.
To niebezpieczna ścieżka, bo kiedy odejdziemy od fikcji i
spojrzymy na prawdziwe doniesienia z frontu, nie usłyszymy ani chóralnych śpiewów,
ani powiewających w tle flag. Tam jest tylko ból, krew i łzy. Po obu stronach,
a przede wszystkim pomiędzy nimi.
Bo wojenka, moi drodzy, nie jest gwiazdą rocka.
![]() |
Pociąg LA - San Diego. Tu na stacji, zgadliście, Anaheim. |
Bo nie jest tak na wojnie jak jest w żołnierskim śpiewie...
OdpowiedzUsuńBo nie jest tak na wojnie jak jest w żołnierskim śpiewie...
OdpowiedzUsuńNa Zachodzie bez zmian ...
OdpowiedzUsuń