wtorek, 3 lutego 2015

Why go Tanta?


Była noc, mi było zimno, a Kair śmierdział. Kawę podano mi podłą, dziwni osobnicy o śniadej skórze porozumiewali się za pomocą kompletnie niezrozumiałych dźwięków. Jakimś tylko cudem nie siedzieliśmy w dworcowej kawiarni na rozpadających się plastikowych krzesełkach, a na w miarę solidnych, metalowych. Chwilkę wcześniej udało nam się kupić bilety, ale tylko dzięki temu, że znalazł się pan z Tourist Police, który świergolił co nieco po angielsku. Była trzecia w nocy, do pociągu jeszcze trzy godziny, do powrotu do Europy pięć tygodni. Tej nocy wszystko było obce, groźne, nieznane. Nienawidziłem tego. Nienawidziłem również tego przemiłego policjanta, który pytał się, nie mogąc zrozumieć – dlaczego do Tanty?