W poprzednich wpisach pisaliśmy już o tym, jak przewieźć
rowery, albo jakie dziwnostki mogą się Wam przydarzyć podczas zwiedzania świata
na siodełku. http://na-miejsce-skarpetek.blogspot.de/2015/04/5-rzeczy-ktore-moga-wam-sie-przydarzyc.htmlDzisiaj chcemy opowiedzieć o tym, jak poruszać się rowerem w
krajach o odmiennym podejściu do zasad ruchu drogowego. Jeśli myślicie, że mam
na myśli inne znaki, zasady wieszania zielonych strzałek, ewentualnie
lewostronny ruch, to się mylicie. Będzie mowa jak przetrwać w sytuacji, gdy
czerwone światło jest jedynie sugestią, jazda pod prąd normą, a do
sześciomiejscowego Minivana wchodzi 30 osób.
Brzmi jak koszmar? Hmmm… raczej codzienność, jeśli
odwiedzacie Kambodżę. Przy pierwszym kontakcie z lokalną anarchią na drodze
człowiek blednie na samą myśl o przejściu przez ulicę, a co dopiero mówić o
próbie jechania rowerem. Przy czym ja naprawdę nie żartuję. Zasady ruchu
drogowego, takie jak kierunek jazdy, światła, pojazd z prawej ma pierwszeństwo
itede są traktowane kompletnie bez respektu. Pod okiem policji, żeby nie było.
Jak (prze)żyć w takich okolicznościach przyrody?
Po pierwsze, zapomnij o wszystkim, czego nauczyłeś się w
domu. Jedyna zasada, jakiej warto się trzymać to zasada ograniczonego zaufania.
Nazwijmy ją „ulicznym prawem Murphy’ego” – jeśli inny uczestnik ruchu może
zrobić coś dziwnego, to na pewno to zrobi.
Po drugie, patrz przede wszystkim przed siebie. Nie do tyłu,
nie na pas obok, aby komuś nie zajechać drogi. Przed siebie. Jeśli istnieją
jakieś zasady w tej anarchii ulicznej, to dokładnie ta jedna – każdy reaguje i
uważa na to, co ma przed sobą, jednocześnie ignorując wszystko za sobą. No,
prawie wszystko – raz na czas, przy większym manewrze (skręt w lewo) warto się
jednak rozejrzeć.
Po trzecie, nigdy, przenigdy nie staraj się używać swoich
Dobrych Praktyk wytrenowanych na europejskich drogach. Tak, mam na myśli nawet
polskie drogi, które w porównaniu z Phnom Penh, Kairem czy Istambułem to istny
i czysta praworządność. Nie staraj się nauczyć miejscowych, jak się powinno
jeździć. Oni mają swoje zasady, dostosowane do ich kraju, które tu sprawdzają
się po prostu lepiej a nasza edukacyjna krucjata skończy się jedynie tym, że
sami stworzymy zagrożenie na drodze.
Po czwarte, patrz i ucz się. Obserwuj, jak jeżdżą miejscowi,
by wyłapać smaczki, które w danym mieście/wiosce/kraju obowiązują, a potem
stosuj się do nich. Czyli na przykład, jadąc motocyklem pod prąd, nie zapomnij
włączyć lewego kierunkowskazu i trzymaj się maksymalnie lewej strony drogi.
Po piąte, nie planuj, że przejedziesz dziennie rowerem tyle,
co po „swoich” ścieżkach. Wierz nam – nie przejedziesz. Naszą złotą zasadą jest
ilość kilometrów pokonywana przez nas danym rowerem w Europie dzielona przez
dwa. A i tak można już po paru kilometrach natknąć się na imprezę na stacji
benzynowej i plan bierze w łeb…
I po szóste, najważniejsze – nie bój się! Weterani
kambodżańskich dróg rozpoznają natychmiast, że ty to jakieś dziwne zjawisko na
drodze. Postarają się więc, w miarę możliwości, ułatwić i umożliwić ci
przejazd.
Tylko po co rowerzyście stacja benzynowa
OdpowiedzUsuńI jeszcze jeśli coś może się popsuć...na pewno się popsuje w najmniej odpowiednim momencie :)
OdpowiedzUsuńCenne rady :)
OdpowiedzUsuńCo prawda nie wybieram się w podróż po tak egzotycznym kraju tylko po Europie, ale post świetnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńJazda tam rowerem to naprawdę jest wyzwanie :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i cenne rady :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bym się tam odnalazła na rowerze :D
OdpowiedzUsuńZabawny wpis! :-D
OdpowiedzUsuńBoję się jeździć rowerem po Polskich drogach a co dopiero po takich zatłoczonych i chaotycznych ulicach ;) Podziwiam odwagę
OdpowiedzUsuńciekawy wpis, warto się nad tym czasem zastanowić :)
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis, daje wiele do myślenia... Szacun za odwagę :)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia mają w sobie duszę, interesujący wpis.
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia i bardzo mądry artykuł :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny post:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post :) Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis. Przyjemnie się go czyta :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i bardzo ciekawa treść posta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z Zielonej Brygady!
Interesujące zdjęcia :) Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńInteresujący, dobrze opracowany post. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne notatki.
OdpowiedzUsuńRany jak ja lubię podróżować w tamte strony świata, nigdy mi się to nie znudzi.
OdpowiedzUsuńTanie noclegi
Super post!
OdpowiedzUsuńNieocenione zdjęcia. Post można postrzegać jako odważny :)
OdpowiedzUsuńFotografie są mega. Bardzo dobry wpis ! Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńWażne wskazówki :) Super wyprawa.
OdpowiedzUsuńwiele fajnych ciekawostek. gratuluje pasji.
OdpowiedzUsuńŚwietne ciekawostki :) i trochę humorku :D
OdpowiedzUsuńFajnie opisane :) Z humorkiem na wesoło. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńŻycie rowerzysty jest na prawdę wesołe :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, coś innego niż zazwyczaj :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBędą kolejne wpisy? Trzeba przyznać żyć na rowerze jest mega ciężko ;;)
OdpowiedzUsuńSuper ciekawostki :D Nawet jak dla osoby, która woli pójść pieszo niż jechać na rowerze
OdpowiedzUsuńW Polsce jest jeszcze łątwo, ale w Azji bałbym się jeździć na rowerze :]
OdpowiedzUsuńUwielbiam jeździć na rowerze, ale chyba bałabym się tam poruszać się rowerem.
OdpowiedzUsuńJazda rowerem to nie taka łatwa sprawa tam jak widać :) Trzeba znać zasady.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jazdę na rowerze ale taką rekreacyjną. Nie dlugie trasy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Bardzo lubię blogi tego typu. Będę tutaj na pewno częściej zaglądać.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie ten wpis. Lubię blogi podróżnicze przeglądać w wolnym czasie. Super podróż. Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńSuper blog, bardzo lubię przeglądać blogi podróżnicze. Będę polecała tego bloga swoim znajomym. Szkoda że mam tak mało czasu na czytanie stronek. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, piękne budynki no i super blog :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Uwielbiam przeglądać blogi o takiej tematyce. Są bardzo interesujące.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog. Lubię stronki o takiej tematyce. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tematyka tego bloga. Jest bardzo interesujący i wciągający. Dzięki za ten wpis.
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia i świetne ciekawostki. Jednak wolę rolki niż rower :D
OdpowiedzUsuńładne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog. Bardzo ciekawa tematyka jest tutaj poruszana. Będę częściej na pewno tutaj zaglądać.
OdpowiedzUsuńSuper blog. Interesuję się tego typu tematyką. Uwielbiam tutaj zaglądać.
OdpowiedzUsuńWiele jest takich blogów, ale ten jest wyjątkowy i oryginalny. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńBlog pełen pozytywnej energii i ciekawych informacji. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Bardzo lubię stronki tego typu. Na pewno będę częściej tutaj zaglądać.
OdpowiedzUsuńświetny wpis :)
OdpowiedzUsuńBlog pełen pozytywnej energii i koloru. Taka ilość czytelników tylko to potwierdza. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis!
OdpowiedzUsuńBlog pełen ciekawych informacji i pozytywnej energii. Warto tutaj zaglądać :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że blog jest naprawdę interesujący.
OdpowiedzUsuńWpis po prostu genialny. Zdjęcia są wykonane po prostu perfekcyjnie.
OdpowiedzUsuńBlog robi ogromne wrażenie. Widać tutaj włożone serce i wysiłku z pasji. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńKolorowy blog i pełen pięknych zdjęć :) Warto tutaj się zatrzymać. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMiło pooglądać zdjęcia z takich podróży.
OdpowiedzUsuńNormalnie zaczynam zazdrościć Ci Twoich podróży.
OdpowiedzUsuńZawsze wybieram się z rodziną na rower, a w tym roku planujemy zabrać je do Zakopanego :)
OdpowiedzUsuńBardzo przydatne wskazówki!
OdpowiedzUsuń