środa, 1 października 2014

Święty Sebastian*.




Miasto było skąpane w promieniach wczesnoletniego słońca, kiedy podchodziliśmy pod górę. Szliśmy niespiesznie, dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się a Jan opowiadał nam historię wszystkich mijanych miejsc.

Jak to Jan, który wie wszystko. 

Szliśmy pewnie z dobre pół godziny, zanim zobaczyliśmy tablicę pamięci na ratuszu, ładną, ale skromną. Na niej nazwiska, o ile mnie pamięć nie myli, sześciu żydowskich rodzin.



Zniesmaczony Jan słucha kornelowego paplania

Ale nie po to tam przyszliśmy. Jan prowadzi nas gdzie indziej, trochę na bok, na prawą stronę ratusza. Tam stoi pomnik z jasnego piaskowca, nieco może patetyczny, ale całkiem ładny – oto święty Sebastian*, który mężnie oddaje swoje życie za Chrystusa. Wielokrotnie przebity strzałami, ze wzrokiem utkwionym w niebo. Semper Fidelis

A pod Sebastianem*, na cokole wyryto napis – poległym 1939 – 45. 

A pod nami leniwe miasto, niedzielne popołudnie, kto mógł, pojechał na kawę do Monachium.
Natomiast w  oddali, jak się dobrze przyjrzeć, widać białą bramę, bliźniacze wieże, puste, surowe, nienaturalne i wynaturzone. Za nią plac apelowy, a po prawej stronie równie biały budynek. Wejście. Przybycie. 


KZ Dachau - Plac apelowy

Za nim Bunkier, miejsce, przed którym drżeli wszyscy mieszkańcy tego miejsca w latach wspomnianych na pomniku.


A po lewej baraki. Mieszkania. W latach powojennych, aż do lat 60 Dachau Siedlung Ost. Osiedlali się tam (jak i w bezpośredniej okolicy) „przesiedleńcy” ze wschodu. Stąd ulice o swojsko brzmiących nazwach – gdańska czy wrocławska. 

To miejsce przypomina jakąś tragikomiczną historyczna farsę, gdzie traumy katów i katowanych splotły się ze sobą tak bardzo, że nawet Aleksander nie miałby pojęcia, jak ten węzeł rozplątać. Można się wściekać, interpretować, doszukiwać znaczeń, tworzyć niestworzone historie. Albo po prostu zatrzymać się, zadumać, zajrzeć do trzech kaplic różnych wyznań. 

A w każdej z nich pomodlić się o to, co w samym muzeum jest powtarzane co krok:

„Nigdy więcej”.





KZ Dachau - Świątynie

P.S. Specjalnie podziękowanie, przy okazji tej notki, wędruje naturalnie w kierunku Człowieka, o Najbardziej Pospolitym Nazwisku, który przy okazji jest najbardziej niezwykłym, mądrym i pozytywnym człowiekiem jakiego znam. Howgh i laczek na zachętę! 

A poniżej jeszcze krótka galeria:







Napis na cokole: "Umarłym ku chwale, żywym jako wyrzut sumienia"
* w pierwotnej notce zwany przez kornelową indolencję św. Szczepanem. Po ultraszybkiej janowej interwencji poprawiono na wersję zgodną ze stanem faktycznym.

tekst: Kornel
zdjęcia: Ewa/Kornel 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz